czwartek, 20 lutego 2014

Systematyczność, czyli "drugi filar" oszczędzania

Stack O'Money!
flickr.com
Nie wiem, jak Was, ale mnie zaskoczyła liczba postów opublikowanych w styczniu. Dzięki noworocznej energii pojawiło się aż 11 wpisów! Oczywiście luty wypadnie nieco gorzej, ale zwalam to na barki ślubnych przygotowań i tego, że luty jest krótki :-) Wracając do sedna tematu to dziś chwilkę pochylę się nad systematycznością. Cóż nie ma się co oszukiwać, że systematyczność jest kluczowa, jeśli planujecie rozpocząć oszczędzanie.
Pamiętacie mój wpis o pierwszych próbach oszczędzania. Nie były to historie kończące się happy endem, ale szczęśliwie udało mi się wyciągnąć z nich sensowne wnioski.

Już pisałam o pierwszym kluczowym błędzie i jak mantrę będę przypominać, że na koniec miesiąca nie zostają żadne pieniądze. Szczegółowiej możesz przeczytać o tym we wpisie o najlepszej radzie dla oszczędzających, czyli płać najpierw sobie.

Dziś będzie o drugim filarze oszczędzania, czyli systematyczności. Nie ma się co oszukiwać, że bez tego nie można poważnie myśleć o oszczędzaniu. Mimo, że moja historia o oszczędzaniu jest coraz dłuższa, to wciąż krótka. Od początku możecie śledzić te zmagania na blogu. Rozpoczęły się one "rewolucją październikową" w 2013 r. i minęło już prawie 5 miesięcy. Czy jesteśmy zadowoleni z efektów? Oczywiście :-) Postaram się wrzucić jakieś podsumowanie na półrocznicę. 

W tym momencie nasze oszczędności znajdują się na koncie oszczędnościowym, lokacie, a częściowo zostały zainwestowane. Czy byłoby to możliwe bez systematyczności? Oczywiście, że nie. Z perspektywy czasu uświadomiłam sobie, że to właśnie bywa najczęstszym powodem niepowodzenia w oszczędzaniu. Oszczędności zasilane od czasu do czasu również rosną. Ale na pewno nie tak szybko i motywująco jak powiększane co miesiąc.

W innych wpisach, najczęściej w podsumowaniach, możecie znaleźć % naszych dochodów przeznaczanych na oszczędności. Jest to stała kwota (w tym roku podniesiona), która choćby nie wiem co, ląduje na oszczędnościach. W tym momencie uzbierała się z tego całkiem przyzwoita kwota. Najlepszą, moim zdaniem funkcją takich regularnych oszczędności, jest to, że cały czas możemy śledzić jak się one mnożą. Z początku nie są to ogromne kwoty, ale z czasem... Ważne jest, że sukces po odłożeniu takiej transzy oszczędności, niesamowicie motywuje do odłożenia następnej.

Zdarzają się czasem sytuacje, kiedy gotówka będzie nam koniecznie potrzebna i być może oszczędności przestaną być systematyczne. Najlepiej do tego nie dopuszczać lub ograniczyć tylko do jednego miesiąca przestoju. Przyczyna jest prosta, jeśli wpływy przestaną być regularne, nasza motywacja spadnie. I nic nie da się z tym zrobić, chyba że... powrócić do systematycznego oszczędzania :-)

Może się wydawać, że oszczędzanie drobnych kwot jest bezcelowe i lepiej wpłacać jednorazowo większe sumy. Jeśli nie jesteś milionerem, a dopiero próbujesz nim być, to całkowicie błędne założenie. Odkładając codziennie 5 zł jesteś w stanie rocznie zaoszczędzić 1825 zł. Teraz zastanów się, ile razy w roku możesz sobie pozwolić na większy wydatek, który dałby taką sumę końcową. Często? to świetnie! Zacznij oszczędzać 500 zł miesięcznie - w ciągu roku uzbierasz 6000 zł. Kwoty wciąż wydają się za niskie?

Sam powinieneś ustalić z jaką kwotą miesięcznie możesz się pożegnać i systematycznie to robić. Nawet jeśli niespodziewanie dostaniesz większy zastrzyk gotówki, podziel to na przyjemności i oszczędności, ale nie rezygnuj z comiesięcznych zasileń. Naprawdę poczujesz skrzydła, kiedy nie zmieniając poziomu życia, a trzymając się tylko tych dwóch zasad (płać najpierw sobie i odkładaj systematycznie) zaskoczy Cię okrągła suma oszczędności na koniec roku.



Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś to koniecznie polub 
A jeśli wolisz to możesz znaleźć 

2 komentarze:

  1. To rzeczywiście prawda, tylko systematyczność może zbudować oszczędności. Dziękuję za prowadzenie takiego bloga. Na pewno będę wracać

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje i zapraszam! :-)

    OdpowiedzUsuń